Maria zaprowadziła Eleę do pokoju Esme. Przez całą drogę Elea upierała się, że nie zrobiła nic złego.
– Mario, ja nic nie zrobiłam. Uwierz mi! – błagała Elea Marię.
– Porozmawiaj z Esme. Rozmowa ze mną jest bezcelowa! – powiedziała Maria, spoglądając na Eleę, która wciąż mówiła obok niej.
Weszły do pokoju, którego Esme zwykle używała do przyjmowania gości lub załatwiania innych spraw. Esme siedziała, czekając na przybycie Elei. Elea zamknęła oczy, zastanawiając się, dlaczego wszystko dzieje się tak szybko. Nigdy nie spodziewała się, że ten mężczyzna naprawdę się powiesi na jej oczach.
– Usiądź! – Elea wyrwała się z zamyślenia i spojrzała na Esme, która siedziała naprzeciwko niej. Elea zauważyła, że pozostali służący opuszczają pokój.
– Esme, ja nic nie zrobiłam. Nawet nie wiem, kim był ten człowiek. Byłam tylko ciekawa, bo wyglądał dziwnie! – Esme tylko wpatrywała się w Eleę, nie odzywając się.
Elea próbowała wstać z miejsca, aby podejść do Esme, ale Esme podniosła rękę, powstrzymując Eleę przed zbliżeniem się.
– Usiądź. Poczekamy na przybycie Gerry’ego. Porozmawiasz, kiedy Gerry będzie tutaj! – Elea głęboko westchnęła.
– Ale, Esme… – Esme przerwała Elei, ponownie podnosząc rękę. Elea zamilkła, jej twarz posmutniała, gdy spuściła wzrok, bawiąc się palcami.
Niedługo potem przybył Gerry i do nich dołączył.
– Wzywałaś mnie? – zapytał Gerry, siadając.
Esme skinęła głową, a następnie spojrzała na Eleę.
– Przepraszam, że przerywam ci pracę. Czy powiedziano ci, co się stało?
Gerry skinął głową, a następnie odwrócił się do Elei.
– Co zrobiłaś? – zapytał Gerry.
Elea zamknęła oczy, zanim odpowiedziała.
– Nic nie zrobiłam. Po prostu za nim poszłam, bo wydawał się dziwny i podejrzany, ale kiedy dotarłam na miejsce, on już tam wisiał. Proszę, uwierz mi, Gerry! – błagała Elea, składając ręce, patrząc na Gerry'ego. Gerry odwrócił się do Esme, która wpatrywała się poważnie w Eleę.
– Dlaczego mielibyśmy ci wierzyć? – zapytała Esme, powodując, że Elea, która już płakała, spojrzała na nią.
– Bo tego nie zrobiłam. Nawet nie wiem, kim on był! – odpowiedziała Elea, a jej wypełnione łzami oczy błagały o zrozumienie.
– Nie możemy ci tak łatwo zaufać, Eleo. Nawet jeśli nie jesteś winna, i tak musisz zostać ukarana za swój błąd, dopóki nie znajdziemy prawdziwego sprawcy! – oświadczyła Esme.
Elea wstrzymała oddech z niedowierzaniem.
– Ale naprawdę tego nie zrobiłam, Esme… Proszę, uwierz mi! – błagała, a jej głos drżał ze strachu. Gerry nadal obserwował Eleę, zauważając, jak bardzo jest przerażona.
– Z łatwością możesz nas okłamywać, oszukując nas swoją niewinną twarzą! – Elea zaniemówiła. Zastanawiała się, jaki jest sens pozostawania w tej rezydencji, jeśli jej życie będzie pełne tylko cierpienia.
– Gerry, ty mi wierzysz, prawda? – Elea spojrzała na Gerry'ego z desperacją.
– Nie wiem. Ale decyzja Esme jest słuszna. Nie możemy cię puścić. Mogłabyś stanowić zagrożenie dla Edwarda!
– Jesteście szaleni! Jestem tutaj przez tego dupka! Wypuśćcie mnie stąd! Nie potrzebuję waszych pieniędzy! – krzyknęła Elea, a jej frustracja była widoczna, gdy czuła się całkowicie skrzywdzona.
– Wiem o tym. Ale każdy może być szpiegiem Edwarda. Może źle zrobiłem, ufając wam przez cały ten czas! – powiedział Gerry, powodując, że Elea wpatrywała się w niego z niedowierzaniem.
– Co to ma być? Teraz mnie oskarżasz. Zamierzasz mnie tak po prostu zabić? Nie pozwolę na to! Chcę się spotkać z tym dupkiem. Nie pozwolę mu zrujnować mojego życia w ten sposób! – krzyknęła Elea. Gerry wstał, patrząc na Esme, podczas gdy Elea wydawała się zszokowana widząc, że przygotowuje się do wyjścia.
– Esme, zajmij się nią. Edward nie może się o tym dowiedzieć. Nie pozwól mu się dowiedzieć! – rozkazał Gerry.
Przerażona Elea zagrodziła Gerry'emu drogę.
– Dokąd idziesz? Jeszcze nie skończyliśmy! – wykrzyknęła.
Gerry uśmiechnął się szyderczo, drapiąc się po czole.
– Na początku ci ufałem. Myślałem, że jesteś tylko zwykłą dziewczyną, którą Edward przypadkiem spotkał. Ale teraz będę bardziej ostrożny. Dopóki wszystko nie zostanie udowodnione, zostaniesz ukarana!
Elea próbowała uderzyć Gerry'ego, ale on szybko złapał ją za rękę.
– Jesteś szalony! Jeśli nie znajdziecie sprawcy, czy mam umrzeć pod tą karą na zawsze?
Gerry wzruszył ramionami, a następnie przepchnął się obok Elei bez odpowiedzi. Wyszedł z pokoju, ignorując próbę Elei, aby go powstrzymać. Strażnicy stojący przy drzwiach uniemożliwili jej pościg.
Odwracając się do Esme, Elea błagała: – Esme, uwierz mi!
Esme podeszła do niej spokojnie.
– Jeśli udowodni się twoją niewinność, nigdy nikomu o tym nie mów. Żyj spokojnie, jeśli chcesz przeżyć. Nie ma potrzeby poufałości. Po prostu pracujcie, nie poznając się nawzajem.
– Co masz na myśli? – zapytała Elea w oszołomieniu.
– Zaprowadźcie ją do celi – rozkazała Esme.
Elea była zszokowana. Gdy dwaj strażnicy złapali ją za ramiona, szarpała się i błagała.
– Esme, nie rób tego! Esme, ja nic nie zrobiłam! Proszę!
Esme siedziała cicho, obserwując, jak Elea jest wywleczona z pokoju.
– Puśćcie mnie! – krzyczała Elea, stawiając opór przez całą drogę do podziemnej celi.
Gerry wszedł do swojego biura i był zaskoczony, widząc Edwarda stojącego przed jego biurkiem.
– Ed? – Edward odwrócił się, słysząc swoje imię.
– Gdzie byłeś? Szukałem cię.
Gerry zaprowadził Edwarda na sofę.
– Co się stało?
Edward podał Gerry'emu iPada.
– Jack skontaktował się ze mną. Ruszyli we Włoszech. Zabrali wszystkie nasze towary i zabili wszystkich naszych agentów. Ponieśliśmy znaczne straty. Ograbili nawet wszystko, co nasi agenci mieli przy sobie.
Gerry skinął głową ze zrozumieniem, a jego wyraz twarzy był poważny.
– Czego ode mnie oczekujesz?
Edward zamyślił się, gładząc brodę.
– Nie mogę tam pojechać. Ty musisz się tym zająć. Jutro spotykam się z Davidem.
Gerry zgodził się, kiwając głową.
– W porządku. Zostaw to mnie. Pojadę jutro rano!
Edward uśmiechnął się z aprobatą.
– Upewnij się, że poniosą większe straty niż te, które nam zadali!
Gerry uśmiechnął się szeroko, odpowiadając: – Szybko się tym zajmę.
Edward wstał, aby wyjść, ale zatrzymał się.
– Czy jest jakiś problem?
Gerry podniósł wzrok, rozumiejąc zaniepokojenie Edwarda.
– Tylko drobna sprawa!
Edward uniósł brew.
– To dlaczego Esme cię wzywała?
Gerry wyprostował się.
– Pamiętasz dziewczynę, którą tu przyprowadziłeś?
Edward zmarszczył brwi.
– Tę dziewczynę… Tak. Co z nią?
– Czy myślisz, że jest szpiegiem?
Edward usiadł z powrotem, a jego ciekawość wzrosła.
– Dlaczego tak mówisz, Gerry? Mówiłem ci już, żebyś szybko się nią zajął.
Gerry skinął głową z uśmiechem.
– Ed, mam wrażenie, że to tylko zwykła kobieta, która cię spotkała!
– Nie bądź słaby, Gerry. Oni mogą zrobić wszystko, żeby się tu dostać. – Gerry wypuścił długie westchnienie.
– Sprawdziłem całe jej pochodzenie. To tylko osierocona dziewczyna, Ed! – Edward posłał słaby uśmiech, patrząc na Gerry'ego.
– Nie daj się zwieść. Wszystko to można zaaranżować. Nie ufaj zbyt łatwo. – Gerry zamilkł, myśląc z prostym spojrzeniem.
– Może tym razem masz rację, Ed! – Edward skinął głową i wstał, gotów do wyjścia.
– Szybko to skończ. Jeśli udowodni się, że jest szpiegiem, zabij ją! – Gerry skinął głową, obserwując, jak Edward znika za drzwiami. Gerry potarł brodę, myśląc, że to może być pułapka. W końcu partnerzy biznesowi Edwarda naprawdę chcieli jego śmierci, ponieważ zawsze przejmował ich udziały w rynku. Gerry westchnął i wstał z miejsca, przygotowując się do wyjścia.
*
Elea jęknęła z bólu, budząc się ze snu. Jej usta były suche, a gardło strasznie bolało. Była niesamowicie spragniona, nie wiedząc, jak długo tam była. Zdała sobie tylko sprawę, że w pokoju jest ciemno w nocy i znowu jasno w ciągu dnia. Elea była naprawdę zrozpaczona, ponieważ żaden ze służących nie przyniósł jej jedzenia ani picia, a Maria również nie mogła jej pomóc. Jej przyjaciółka nie mogła nawet przemycić jej jedzenia. Elea oparła się o kamienną ścianę, wpatrując się w otwór wentylacyjny, przez który wpadało światło słoneczne. Przełknęła ślinę, zamykając oczy, a jej ciało słabło z pragnienia. Chwytając żelazne pręty, potrząsnęła kłódką, próbując kogoś zawołać.
– Pomocy, ktokolwiek, proszę, przynieście mi wody! – Elea mówiła słabo, patrząc w stronę drzwi, ale wydawało się, że nikogo tam nie ma.
Elea zamknęła oczy, a jej ciało słabło. Kiedy już miała stracić przytomność, ktoś się zbliżył, co skłoniło Eleę do lekkiego otwarcia oczu, aby zobaczyć, kto to jest. Z ciemnej przestrzeni zobaczyła Marię wychodzącą i idącą w jej stronę, aż stanęła przed nią. Elea wyprostowała się, zachwycona widokiem Marii.
– Mario, przyszłaś? – Maria przykucnęła, aby zrównać się z Eleą, która siedziała na więziennej podłodze.
– Eleo, przyniosłam ci trochę wody i kawałek chleba. Jedz. – Elea szybko chwyciła butelkę z wodą i wypiła ją zachłannie, a następnie ugryzła chleb, który przyniosła Maria.
– Bardzo ci dziękuję, Mario. Jesteś naprawdę moją przyjaciółką! – Maria posłała słaby uśmiech, patrząc na Eleę.
– Jedz powoli. Jeśli będę miała okazję, przyjdę znowu. – Elea przestała żuć i spojrzała na Marię poważnie.
– Jak się tu dostałaś? Nie przyszli mnie nawet zobaczyć, odkąd mnie tu przyprowadzili. – Maria uśmiechnęła się do Elei.
– Jeden ze strażników jest moim przyjacielem. Tak bardzo za tobą tęskniłam, El. – Elea, żując chleb, posłała słaby uśmiech.
– Dziękuję. Ja też za tobą tęskniłam. – Elea uśmiechnęła się ciepło.
– Czy wiesz, że Gerry wyjechał? – Elea przestała żuć i spojrzała na Marię, zszokowana.
– Wyjechał?
– Tak, wyjechał!
– Od kiedy?
– Wczoraj wyjechał, ale nie wiem, dokąd pojechał! – Elea ciężko westchnęła, a jej głód natychmiast zniknął.
– Jak długo jestem w tym więzieniu? – Maria wydawała się myśleć.
– Prawdopodobnie dwa lub trzy dni. – Elea zakryła usta, zszokowana.
– Naprawdę? Dwa dni? Cholerny Gerry! – Elea przeklęła sfrustrowana odpowiedzią Marii.
– Co się stało?
– Powiedział, że wyciągnie mnie stąd po znalezieniu sprawcy. Ale co to jest? Zostawił mnie tutaj? – Elea była naprawdę wściekła przed Marią.
– Eleo, uspokój się. Może Gerry miał coś ważnego do zrobienia! – Elea pochyliła głowę, wydychając ostro powietrze.
– Jeśli kiedykolwiek się stąd wydostanę, zabiję ich! – Maria uśmiechnęła się słabo na jej słowa.
– Eleo, to niemożliwe. Po prostu skup się na sobie. Muszę wracać; nie mogę tu zbyt długo zostać! – Elea spojrzała na Marię, nie chcąc, żeby odchodziła.
– Odchodzisz już teraz? – Maria szybko skinęła głową.
– Tak, uważaj na siebie. Wrócę, kiedy będę miała okazję. – Elea chwyciła Marię za rękę z twarzą pełną nadziei.
– Dziękuję, Mario. – Maria skinęła głową, a następnie wstała.
– Odchodzę. – Elea skinęła głową, obserwując, jak Maria odchodzi.
– Mario! – zawołała Elea, zanim Maria zniknęła w ciemnym korytarzu.
– Co się stało, Eleo?
– Czy wierzysz, że nie zrobiłam tego wszystkiego? – Maria uśmiechnęła się i westchnęła.
– Oczywiście, nie wierzę, że to zrobiłaś. Jestem pewna, że to nie ty to zrobiłaś! – Elea uśmiechnęła się radośnie, czując się szczęśliwa, że ktoś jeszcze w nią wierzy.
– Dziękuję, Mario. Odwdzięczę ci się za twoją dobroć! – Maria skinęła głową i poszła dalej, znikając w ciemnym podziemnym korytarzu. Elea usiadła oparta o żelazne pręty, wpatrując się bezmyślnie, ponieważ przez dwa dni nie robiła nic innego, jak tylko przebywała w miejscu, którego nie potrafiła zidentyfikować.