Rozdział 106 – Drzewo Rodzinne
Perspektywa Alexandra
– To musi tu gdzieś być – warknąłem, przerzucając papiery z jednej strony biurka na drugą.
Przeszukuję nasze archiwa od godzin i nie mogę znaleźć ani jednej informacji, której potrzebuję.
Moje biuro zamieniło się w bibliotekę książek, zwojów i niezliczonych teczek oraz stosów papierów. Moje biurko uginało się pod nadmiarem starych zwojów.
– Co do cholery! – zdumiony głos Luke