Rozdział 106
Nadszedł w końcu ten dzień. Rześkie, poranne powietrze wypełniał cichy szum ptasich treli, harmonijnie łącząc się z oddalonym szumem fal rozbijających się o brzeg. Posiadłość prezentowała się jak obraz spokoju i piękna, położona na skraju klifu z widokiem na lśniący, błękitny ocean. Rozległe ogrody, starannie utrzymane, zdobiły białe róże, kaskady bluszczu i złote lampiony, które migotały nawet w