Koniec. 117.
"O rany, J już jest!"
Nate wyszedł z sali porodowej, trzymając w ramionach jasnoniebieski pakunek. Tania zerwała się z krzesła. Pośpiesznie podeszła do Nate'a. Dłoń zakryła jej usta, które niemal szlochały.
"Nie wierzę. Jesteś oficjalnie ojcem, Nate. Gratulacje!"
"Hej, ty też oficjalnie zostałaś ciocią i matką chrzestną J."
"Mogę go potrzymać?"
"Jasne. Jessica chce, żebyś go potrzymała."
Tania pow