Rozdział 112
Dean:
Obserwowałem, jak Iris marszczy brwi, wyraźnie zirytowana i zakłopotana zachowaniem naszych rodziców.
Gniew, który widziałem w jej oczach z powodu braku szacunku, był nie do zignorowania, i choć nie powiedziała ani słowa, wiedziałem, że naprawdę ją ranią i obrażają bardziej, niż zwykle potrafi znieść.
– Wszystko w porządku, kruszynko? – zapytałem, gdy siedziała cicho w samochodzie.
Nasi gośc