Rozdział 173
Luna
Idę boso korytarzem, aż docieram do salonu. Znajduję moje buty obok kanapy, na której jak zwykle leży Beni, z kieliszkiem alkoholu w ręku.
– Dzień dobry – wita mnie swoim zwykłym uśmiechem łamacza serc – tym, od którego wszystkie kelnerki w Madness ślinią się, gdy przechodzi obok. – Chcesz śniadanie?
– Nie, spóźnię się – mruczę, opierając się o ścianę, żeby wsunąć buty, obserwując go. Nawet n