Rozdział 117: To mama
Minął tydzień.
– Hank, tak się cieszę, że wybudziłeś się ze śpiączki – powiedział Kyle, wyciągając rękę do swojego kierowcy.
Hank z trudem sięgnął po dłoń Kyle’a, ale uścisnął ją mocno i powiedział:
– Nie dałbym się tak łatwo pokonać, synu. – Wymusił uśmiech i po oparciu się z powrotem zapytał: – Jak się ma twój syn?
– Wciąż jest na OIOM-ie, Hank. Gaby tam teraz jest, dogląda go – wyjaśnił Kyle. –