– Na koniec: jeśli będzie czegoś potrzebował, zajmie się tym Pani. Będzie Pani pełnić funkcję jego asystentki, mieszkając pod jego dachem – powiedział Mark.
Widząc, jak Gabrielle przygryza wargę, zapewnił ją: – Proszę się nie martwić. Jest Pani w dobrych rękach. Osobą, dla której będzie Pani pracować, jest pan Kyle Wright, prezes Wright Diamond Corporation. To człowiek o nieposzlakowanej opinii i wielkim honorze.
Gabrielle zacisnęła usta na chwilę, po czym zapytała: – Czy… czy będę mieszkać z nim sama?
– Tak, ale jak wspomniałem, będzie Pani miała swoją prywatną przestrzeń – zapewnił Mark.
Naturalnie była niechętna. Kiedy ona i Warren byli razem, proponował, by zamieszkali pod jednym dachem, ale nigdy się nie zgodziła. Zawsze bała się tego, co może się wydarzyć, gdy kobieta i mężczyzna mieszkają razem.
Jednak w momencie, gdy o tym pomyślała, w duchu wyśmiała ten pomysł. Zganiła samą siebie: „Dlaczego, u licha, prezes Wright Diamond Corporation miałby być mną zainteresowany? Pomarz sobie, Gaby”.
Biorąc pod uwagę jej sytuację, była to mimo wszystko najlepsza opcja. Nie była w pozycji, by wybrzydzać.
To, co najbardziej podobało jej się w tej ofercie, to fakt, że godziny, w których była potrzebna w apartamencie, nie kolidowały z jej zajęciami na uczelni! To była wyraźnie idealna praca dla niej – cud, że żaden termin nie gryzł się z jej wykładami!
– Więc, żebym dobrze zrozumiała – zapytała, przeglądając umowę. – Mam darmowe jedzenie, darmowe zakwaterowanie, grafik wydaje się pasować do moich studiów, więc też świetnie… i do tego dostaję pięć tysięcy dolarów miesięcznie?
– Tak, plus osobistego kierowcę, który będzie Panią zawoził do szkoły i z powrotem w razie potrzeby, żeby nie spóźniła się Pani do domu pana Wrighta – dodał Mark z uśmiechem.
Szczęka Gabrielle opadła. Nie mogła uwierzyć własnym uszom! „Będę miała kierowcę? Pfff! Czy to naprawdę jest praca?”.
Kiedy odzyskała zmysły, oświadczyła: – Wchodzę w to! Gdzie mam podpisać… to znaczy, jeśli zostałam przyjęta?
Mark zachichotał krótko, po czym skinął głową. Oświadczył: – Gratulacje, panno Taylor. Przyjmujemy Panią do tej pracy. Zaczyna Pani w ten piątek!
„Wow, to było łatwe!” – ucieszyła się w duchu.
Bez zbędnej zwłoki Mark natychmiast przewrócił umowę na ostatnią stronę i powiedział: – Może Pani podpisać tutaj.
Gdy tylko Gabrielle podpisała dokumenty, Mark wziął papiery i wręczył jej kopię. Następnie przestrzegł: – Tylko dla przypomnienia, zgodnie z punktem 4.3 tej umowy, nie wolno Pani zerwać porozumienia. Jeśli Pani to zrobi, obowiązuje kara w wysokości 50 000 dolarów.
Jej twarz zbladła na wieść o opłacie za zerwanie umowy. Zdała sobie sprawę, że nie przejrzała części dotyczącej wypowiedzenia, ale myśląc ponownie o swojej obecnej sytuacji, odpowiedziała słabo: – Ja… jestem zdecydowana pracować dla pana Wrighta przez rok.
– Dobrze – powiedział Mark. – A teraz, czy jest Pani gotowa spotkać się z panem Wrightem?
– Teraz? – zapytała Gabrielle.
– Tak! Właśnie teraz. Bardzo chce Panią zobaczyć – odpowiedział Mark, ale widząc zdziwioną minę Gabrielle, poprawił się: – Ponieważ od jakiegoś czasu nie mieliśmy rzetelnej osoby do opieki nad jego apartamentem. Z niecierpliwością oczekuje Pani pomocy w utrzymaniu porządku w jego rezydencji.
– Oczywiście, musi Panią poznać, zanim Pani oficjalnie… wprowadzi się w ten piątek – dodał Mark.
Gabrielle zgodziła się, rozumiejąc, że i tak musiało do tego dojść.
Idąc do biura prezesa, zauważyła, że wszyscy się na nią gapią. Spuściła wzrok, unikała ich spojrzeń i po prostu podążała za Markiem Esperanzą.
Po zapukaniu do drzwi Mark wszedł do biura i ogłosił: – Panie Wright, panna Gabrielle Taylor jest tutaj. Przyjęła pracę zarządcy pańskiego apartamentu.
– Niech wejdzie. – Zza drzwi Gabrielle usłyszała męski głos.
Wreszcie została wpuszczona do luksusowego i zadbanego gabinetu pana Kyle’a Wrighta. W sekundzie, gdy weszła, jej szczęka znów opadła. Pomyślała, że to miejsce lśni! Wszystko wydawało się nieskazitelnie czyste! Praktycznie widziała swoje odbicie w podłodze!
Umeblowanie było luksusowe i nowoczesne. Po lewej stronie zobaczyła widok z przeszklonych okien – był spektakularny.
„Wow” – skomentowała w myślach.
– Proszę usiąść, panno Taylor – powiedział Mark, wskazując na fotel przed biurkiem prezesa.
Kyle Wright siedział odwrócony tyłem, gdy zajmowała miejsce. Kiedy Mark wyszedł, czekała cierpliwie, by zobaczyć twarz człowieka, który kierował największą firmą w mieście.
Słyszała o tym prezesie. Mówiono, że to człowiek sukcesu i przystojny mężczyzna. Kilka jej koleżanek z firmy medialnej twierdziło, że ma twarz, dla której można umrzeć.
„Cóż, uwierzę, jak zobaczę” – podsumowała. Ponieważ mężczyzna rzadko pokazywał się w mediach, dla Gabrielle był to pierwszy raz, gdy miała zobaczyć twarz stojącą za największą korporacją w mieście.
Nie trwało długo, zanim fotel się obrócił i w końcu spotkała… Kyle’a Wrighta.
Na jego widok zacisnęła usta, myśląc: „Wow… niezłe ciacho… Chociaż on jakoś tak… wygląda znajomo”.
Przez sekundę wpatrywała się w jego intensywnie brązowe oczy, wyraźnie zarysowaną szczękę i kształtne brwi. Uznawszy, że mężczyzna przed nią jest jednym z najlepszych dzieł Boga, natychmiast wstała i wyciągnęła rękę. – Panie Wright. Miło pana poznać! Dziękuję bardzo za szansę pracy.
Kyle przyjął jej dłoń i uścisnął ją.
– Panno Taylor, mam swoje oczekiwania co do utrzymania mojego domu, ale dopóki ma Pani oko do czystości, poradzi sobie Pani – odpowiedział Kyle, okazując jedynie profesjonalizm, gdy opadał z powrotem na fotel.
Kyle kontynuował, szczegółowo wyjaśniając swoje oczekiwania, a gdy to robił, Gabrielle wciąż wpatrywała się w jego olśniewającą twarz, próbując sobie przypomnieć, gdzie go wcześniej widziała.
„Może w telewizji albo w firmie medialnej? W magazynie? Grrr… Gdzie ja go wcześniej widziałam? Dlaczego wygląda tak znajomo?” – pytała samą siebie w duchu.
Przez ponad minutę Gabrielle przekopywała swój umysł, szukając odpowiedzi. Wkrótce jednak zdała sobie sprawę, gdzie widziała tę boską twarz.
Przechyliła głowę w lewo, dodając dwa do dwóch. „To był…” Przełknęła ślinę i zobaczyła dokładnie tę samą wykwintną twarz i wysoką sylwetkę stojącą przy barze w lobby hotelu Second Diamond.
Podczas gdy Kyle wciąż mówił, usta Gabrielle otworzyły się szeroko. Natychmiast zakryła dłonią usta, uświadamiając sobie, kim jest ten człowiek! „Kurwa! To ten barman, którego pocałowałam w hotelu! Już… po mnie!”
Spojrzała z przerażeniem na swoją sukienkę i powiedziała do siebie: „Cholera! Mam na sobie tę samą sukienkę! JESTEM – SKOŃCZONA!”
„Czy ja właśnie… pocałowałam prezesa?”