Rozprawienie się z rodziną Brownów (Rozdział 119)
Ton Stevena zawsze był lekki, jak kawałek gorzkiej czekolady – kruchy na zewnątrz, ale pozostawiający długotrwałą gorycz po ugryzieniu.
W tej chwili Elara bała się Stevena bardziej niż Laury. Mógł wydawać się wyluzowany, ale każde słowo, które wychodziło z jego ust, było albo ostre, albo wręcz raniące. Był jak psotny dzieciak, który podpala ogień, a potem ucieka, mówiąc: "Ups, nie złapiecie mnie!"