Vyberte Jazyk

avatar

Uživatel host

ID: guest

coins0 Mince|0 Bonus

Customer Service

Loading...
Znienawidzona Niewolnica Króla Alfy
 - Román

Znienawidzona Niewolnica Króla Alfy

Mira Dusk

pl
18+
271 kapitoly
BDSM
Wykorzystywany/nękany
Kapitalistyczny
Wilkołak
Pomścić

Úvod

– Rozbierz się – rozkazał lodowatym tonem. Danika przygotowywała się psychicznie na tę noc, ale w obliczu tego, co miało się wydarzyć, przeszył ją strach. – Proszę... – Albo to zrobisz, albo wezwę straże, żeby ci pomogły. Jej ręce powędrowały do wiązania szlafroka i zaczęła rozwiązywać sznury, które trzymały go razem. Całkowicie rozebrana pozwoliła, by szlafrok opadł na podłogę. Ręce jej drżały, ale zacisnęła je w pięści. Dziś straci dziewictwo w najokrutniejszy sposób, w rękach najzimniejszego człowieka, jakiego kiedykolwiek poznała. Ale zniesie to z godnością. Podniosła podbródek i czekała na jego następne polecenie. – Wejdź na łóżko. – W jego oczach nie było skruchy. Tylko nienawiść tak surowa, że ją zmroziła. *************** Król Lucjan nienawidzi jej bardziej niż czegokolwiek na świecie, ponieważ jest córką króla, który zabił jego rodzinę i zniewolił jego i jego lud. Uczynił ją swoją niewolnicą. Jest jego własnością i odpłaci jej z nawiązką za wszystko, co jej ojciec mu zrobił. A jej ojciec zrobił wiele – naznaczył go, czyniąc potężnym, ale zranionym potworem, jakim jest teraz król. Królem, który każdego dnia walczy z obłędem. Królem, który nienawidzi – brzydzi się – dotyku. Królem, który nie spał dobrze przez ostatnie piętnaście lat. Królem, który nie może wydać dziedzica na swój tron. Królem, który ma więcej demonów do pokonania niż łowca demonów. Och, jak on jej za to zapłaci... Ale z drugiej strony, księżniczka Danika w niczym nie przypomina swojego ojca. Różni się od niego. Zbyt bardzo. A kiedy postanowił jej odpłacić, musiał się przekonać, jak bardzo różni się od swojego ojca.

Prolog/Jeden

– Rozbierz się – rozkazał lodowatym tonem. Danika w myślach przygotowywała się na tę noc, ale konfrontacja z rzeczywistością sprawiła, że przeszył ją strach. – Proszę… – zaczęła, ale natychmiast ugryzła się w język, wiedząc, że popełniła błąd. Niczym pantera, podszedł bliżej i szarpnął ją za włosy tak mocno, że jej głowa odskoczyła do tyłu, a ona zagryzła wargi, by nie krzyknąć z bólu. W jego oczach nie było skruchy. Tylko nienawiść tak czysta, że ją zmroziła. – Albo się rozbierzesz, albo wezwę straże, żeby ci pomogły. Jej dłonie powędrowały do szlafroka i zaczęła rozwiązywać sznury, które trzymały go razem. Całkowicie rozebrana, pozwoliła szlafrokowi opaść na ziemię. Jej ręce drżały, ale zacisnęła je w pięści. Tej nocy straci dziewictwo w najokrutniejszy sposób, w rękach najzimniejszego mężczyzny, jakiego kiedykolwiek znała. Ale zniesie to z godnością. Podniosła brodę i czekała na jego następne polecenie. – Wejdź na łóżko. – W jego oczach nie było żadnego wyrazu. Tylko nienawiść. PROLOG Dawno, dawno temu, królestwo Salem i królestwo Mombana żyły ze sobą w pokoju. Ten pokój został zerwany, gdy król Mombany zmarł, a władzę przejął nowy monarcha, książę Cone. Książę Cone zawsze był głodny władzy, zawsze chciał więcej i więcej. Po koronacji zaatakował Salem. Atak był tak niespodziewany, że Salem nie był na niego przygotowany. Zostali zaskoczeni. Król i królowa zostali zabici, a księcia wzięto w niewolę. Mieszkańcy Salem, którzy przeżyli wojnę, zostali zniewoleni; ich ziemie im odebrano. Zrobili ze swoich kobiet i niektórych mężczyzn niewolników seksualnych. Stracili wszystko. Zło nawiedziło ziemię Salem w postaci księcia Cone. Książę Salem, Lucjan, był przepełniony wściekłością i przysiągł zemstę na królu Cone, będąc w niewoli. Dziesięć lat później, trzydziestoletni Lucjan i jego lud uciekli z niewoli. Ukryli się i odzyskiwali siły, trenując dzień i noc pod przywództwem nieustraszonego i zimnego księcia Lucjana, którego miłość do swojego ludu napędzała do odzyskania ziemi i zajęcia ziem Mombany. Zajęło im pięć lat, zanim urządzili zasadzkę i zaatakowali Mombanę. Zabili księcia Cone i odzyskali wszystko. Gdy wykrzykiwali swoje zwycięstwo, oczy Lucjana znalazły i przykuły dumną księżniczkę Mombany: księżniczkę Danikę, córkę księcia Cone. Gdy Lucjan wpatrywał się w nią z najzimniejszymi oczami, jakie kiedykolwiek widziała, po raz pierwszy poczuł zwycięstwo. Podszedł do księżniczki z obrożą niewolnika, którą nosił przez dziesięć lat, brzęczącą w dłoni. Gwałtownym ruchem założył jej obrożę na szyję. Podniósł jej brodę, wpatrując się w najpiękniejszą twarz, jaką kiedykolwiek stworzono. Obdarzając ją gorzkim uśmiechem, oświadczył krótko: – Jesteś moim nabytkiem. Moją niewolnicą. Moją niewolnicą seksualną. Moją własnością. Odpłacę ci z nawiązką – za wszystko, co ty i twój ojciec zrobiliście mnie i mojemu ludowi. Czysta nienawiść, chłód i zwycięstwo tańczyły w jego oczach. ROZDZIAŁ PIERWSZY Danika skulona w swojej pustej, zimnej celi. Była tam od tygodnia i pragnęła być na zewnątrz… lub gdziekolwiek – gdziekolwiek, gdzie nie byłaby to zamarznięta, jałowa przestrzeń jej celi. Tylko jedno łóżko piętrowe zajmowało bok pokoju. Danika nie widziała swojego oprawcy przez ostatni tydzień, a potem wszedł do niej, wpatrując się w nią z najbardziej kamiennymi oczami, jakie kiedykolwiek widziała, gdy sięgnął wokół jej szyi i założył jej obrożę. Jego niewolnica. Jego własność, jak ją nazwał. Dreszcz przeszedł po ramionach Daniki. Nigdy nie widziała takiej czystej nienawiści w niczyich oczach. Król Lucjan jej nienawidził. Danika znała powód lepiej niż ktokolwiek inny. O, jakże ona to wiedziała. Tydzień temu była księżniczką Daniką, córką króla Cone z Mombany. Budziła strach i szacunek. Nikt nie odważył się na nią spojrzeć dwa razy. Nikt nie odważyłby się spojrzeć jej w oczy. Ani odważyłby się chodzić ścieżką, którą ona chodziła, chyba że nie ceniłby swojego życia. Jej ojciec się o to zatroszczył. Teraz jej ojciec nie żył, a ich królestwo zostało przejęte przez bezwzględnego króla Lucjana. Odgłos kroków i brzęk łańcuchów zwróciły uwagę Daniki w stronę drzwi celi. Drzwi otworzyły się i wszedł ochroniarz, niosąc tacę z jedzeniem. W żołądku Daniki burczało, a głód ją przeszywał. Przypominał jej, że to jej pierwszy posiłek od rana, a wyglądało podejrzanie na wieczór. – Oto twoje jedzenie, Kssiiiężniczko. – Strażnik przeciągnął sylabę z obrzydzeniem. Wszyscy tutaj jej nienawidzili; i Danika to wiedziała. Podniosła buntowniczo brodę, nic nie mówiąc. – Król będzie tu za kilka godzin. Bądź gotowa go przyjąć – oznajmił, zanim odszedł. Strach przesunął się przez nią. Nie była jeszcze gotowa, by zmierzyć się ze swoim oprawcą. Ale minął tydzień i Danika wiedziała, że to nieuniknione. Dwie godziny później, słońce prawie zaszło, gdy Danika usłyszała kroki, a następnie: – Król przybył… – Nie ogłaszaj mnie, Czad – padła ostra odpowiedź, która przesłała dreszcze po ramionach Daniki. W ciągu dwudziestu jeden lat swojego życia nigdy nie słyszała tak zimnego głosu. – Przepraszam, mój królu – powiedział szybko Czad. Odgłos łańcuchów… a potem ktoś otworzył drzwi na oścież. Tylko król wszedł, ponieważ Danika usłyszała tylko jeden prawie niesłyszalny krok. Drzwi zamknęły się za nim. Nagle jej zimna, jałowa cela nie była już taka… jałowa. Podniosła oczy i wpatrywała się w niego z nienawiścią w oczach. Był duży, jak wojownik, ale miał sposób bycia króla. Danika wiedziała, że ma trzydzieści pięć lat i jest większy niż samo życie. Nawet kiedy był niewolnikiem jej ojca, ta królewskość była obecna wokół niego, bez względu na to, jak bardzo go bili – jak bardzo go torturowali. Wpatrywali się w siebie, a złośliwość między nimi była oczywista. Tylko nienawiść króla Lucjana nie była tylko nienawiścią – to była odraza. Pełna czystej nienawiści i wściekłości. W jego oczach nie było ciepła. Jego twarz byłaby przystojna, ale gruba blizna biegła przez jeden policzek, nadając mu dziki wygląd. Podszedł bliżej, pochylił się i przeczesał dłonią jej blond – prawie białe – długie włosy, a następnie mocno je chwycił i szarpnął, zmuszając ją do odchylenia głowy do tyłu, tak że musiała wpatrywać się w ocean, jakim były jego oczy. Ból ją przeszył. – Kiedy tu wchodzę, będziesz się do mnie zwracać. Nie siedzisz po prostu jak tchórz, wpatrując się we mnie, bo cię za to ukarzę. – Jego oczy błysnęły na czerwono. – Nie pragnę niczego bardziej niż cię ukarać. Danika skinęła głową. Tak, nienawidziła tego mężczyzny – swojego oprawcy – ale miała głęboką awersję do bólu. W ogóle nie lubiła bólu i zrobiłaby wszystko, żeby go uniknąć… jeśli mogła. – Tak… mój królu. Obrzydzenie błysnęło w jego oczach. Jego dłoń opadła i spoczęła na jej ledwo zakrytej piersi. Zatoczył krąg wokół jej sutka przez ubranie, a następnie uszczypnął Danikę tak mocno, że krzyknęła, gdy przeszyła ją fala bólu. Trzymał mocno guzek, patrząc jej w oczy. – Nie jestem twoim królem i nigdy nim nie będę. Jestem królem dla mojego ludu, a ty nie jesteś moim ludem. Jesteś moją niewolnicą, Daniko. Moją własnością. Danika skinęła szybko głową, życząc sobie, żeby puścił jej bolący sutek. Zamiast tego skręcił jej sutek mocniej, tak że jej oczy zaszkliły się. – Będziesz się do mnie zwracać jako do swojego pana i będziesz mi służyć. Tak jak moi słudzy… tylko bardziej. – Jego usta wykrzywiły się w dziki uśmiech pełen nienawiści. – Z pewnością wiesz, jak niewolnica służy swojemu panu. W końcu twój ojciec dobrze cię tego nauczył. – Tak! Tak! – krzyknęła, zaciskając ręce w pięści. – Proszę, po prostu puść! Uszczypnął mocniej. – Tak… co? – Tak, P-Panie. – Wściekłe łzy wypełniły jej oczy. Danika nienawidziła tego słowa bardziej niż czegokolwiek, ponieważ było tak poniżające. Puścił ją prawie natychmiast i odsunął się od niej, jego twarz pozbawiona jakichkolwiek emocji. Wstał i podarł jej cienki top na strzępy, wystawiając jej nagie piersi na jego zimne, bezduszne oczy. Łzy upokorzenia dławiły gardło Daniki. Zacisnęła swoją nędzną spódnicę, żeby nie ulec pokusie zasłonięcia się przed nim. Jego oczy nie zmieniły się, gdy oglądał jej ciało. Żadnego błysku pożądania. Nic. Zamiast tego położył dłoń na jednej piersi – tej z bolącym, czerwonym, zranionym sutkiem – i pogładził ją. – Wstań. Wstała na drżących nogach, wpatrując się w ziemię zamglonymi oczami. – Czad! – warknął. Zamarła i próbowała się od niego oddalić, żeby znaleźć osłonę dla swojego stanu nagości, ale dłoń, która trzymała jej pierś, zacisnęła się, zatrzymując jej ruch – chyba że chciała zaryzykować większy ból. – Wasza Wysokość? – Wszedł duży mężczyzna, wpatrując się w swojego króla. – Przyjrzyj się dobrze tej niewolnicy, Czad. Podoba ci się to, co widzisz? Oczy Czada pieściły jej ciało i Danika życzyła sobie, żeby ziemia się otworzyła i ją pochłonęła. Ale stała dumnie, wpatrując się Czadowi prosto w twarz. Pożądanie okryło oczy Czada, gdy patrzył na nią łakomie. – Czy mogę dotknąć? – zapytał ochoczo. Czad spojrzał znowu na króla, zanim wyszedł, a Danika odkryła, że w oczach mężczyzny, gdy wpatrywał się w swojego króla, był pewien wyraz. Nie nienawiść – nie, nie nienawiść. Ale nie mogła go umiejscowić. – Straże! – zawołał król, ale nie podniósł głosu. Pojawiło się dwóch strażników. – Tak, Wasza Wysokość. Jego zimne oczy nie opuszczały Daniki. – Powiedzcie służącym, żeby wykąpali moją niewolnicę, gdy skończę. Ma być czysta i w moich komnatach za trzy godziny. – Tak, Wasza Wysokość. – Strażnicy niechętnie wychodzili, ponieważ jej nagość ich urzekła. Danika skupiła się na królu z gniewem i nienawiścią w swoich załzawionych oczach, z buntem w postawie. W końcu puścił jej pierś. – Zranię cię w taki sposób, że będziesz żyć i pragnąć bólu. Zrobię ci wszystko, co ty i twój ojciec zrobiliście mnie i mojemu ludowi, i jeszcze więcej. Podzielę się tobą z tyloma, ilu zechcę, i wyszkolę cię na najbardziej posłusznego psa. Smak strachu był wyczuwalny na języku Daniki, ale nie pozwoliła, by to było widać na jej twarzy. Wiedziała, że to wszystko się wydarzy, jeszcze zanim on wszedł. Jego usta drgnęły, podkreślając jego naznaczony blizną policzek. – Złamię cię, Daniko. – Nigdy nie możesz mnie złamać, potworze! – Słowa wyrwały się z ust Daniki. Jej oczy rozszerzyły się, ponieważ odcięła się mu. Niewolnicy nie odcinają się swoim panom, bo będzie kara. Nie zawiódł. Król złapał łańcuch obroży Daniki i mocno go szarpnął, a Danika krzyknęła. Jego oczy błysnęły. Podniósł jej brodę, jego uścisk był silny. – Uwielbiam widzieć w tobie tyle ognia, ponieważ zamierzam uwielbiać gaszenie go. Nie masz pojęcia, co dla ciebie przygotowałem; a może masz. W końcu kiedyś szkoliłaś niewolników. Mój ojciec szkolił niewolników! – prawie krzyknęła na niego. Czysta nienawiść kapała z gorzkich słów króla. – Twoje szkolenie zaczyna się dzisiaj wieczorem. Będziesz w moim łóżku. Wstał i wyszedł z pokoju jak ogromna, zabójcza pantera.

Sdílet knihu

Katalog

Prolog/Jeden Dwójka Trzy Cztery Pięć Sześć Siedem
Osiem
Dziewięć
Dziesięć
Jedenasta
12
Trzynaście
Czternaście
Piętnaście
Szesnaście
Siedemnaście
Osiemnaście
Dziewiętnaście
Dwudziesty
21
Dwudziestka dwa
Dwudziestka Trójka
24
Dwudziestka piątka
Dwudziestka szóstka
Dwudziestesiedem
Dwudzieścia osiem
Dwudziestu dziewięciu
Trzydzieści
Trzydzieści jeden
Trzydzieści dwa
Trzydzieści trzy
Trzydzieści cztery
35
Trzydzieści sześć
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
Pięćdziesiąt
Pięćdziesiąt jeden
Pięćdziesiąt dwa
Pięćdziesiąt trzy
54
Pięćdziesiąt pięć
56
Pięćdziesiąt siedem
58
Pięćdziesiąt dziewięć
Sześćdziesiąt
61
62
Sześćdziesiąt trzy
64
65
66
Sześćdziesiąt siedem
Sześćdziesiąt osiem
Sześćdziesiąt dziewięć
Siedemdziesiąt
Siedemdziesiąt jeden
Siedemdziesiąt dwa
Siedemdziesiąt trzy
74
Siedemdziesiąt pięć
Siedemdziesiąt sześć
Siedemdziesiąt siedem
Siedemdziesiąt osiem
Siedemdziesiąt dziewięć
Osiemdziesiąt
81
82
Osiemdziesiąt trzy
Osiemdziesiąt cztery
Osiemdziesiąt pięć
Osiemdziesiąt sześć
Osiemdziesiąt siedem
Osiemdziesiąt osiem
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
Sto
101
102
103
104
106
107
108
109
110
Sto jedenastka
112
Sto jedenastu
114
Sto pięćdziesiąt pięć
116
Sto jeden siedem
118
Sto dziewięćdziesiąt dziewięć
Sto dwadzieścia
Sto dwadzieścia jeden
Sto dwadzieścia dwa
123
124
Sto dwadzieścia pięć
Sto dwadzieścia sześć
Sto dwadzieścia siedem
128
Sto dwadzieścia dziewięć
Sto trzydzieści
Sto trzydzieści jeden
Sto trzydzieści dwa
133
134
Sto trzydzieści pięć
Sto trzydzieści sześć
137
Sto trzydzieści osiem
139
Sto czterdzieści
141
Sto czterdzieści jeden
143
144
145
146
147
148
149
Sto pięćdziesiąt
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
Sto siedemdziesiąt
Sto siedemdziesiąt jeden
172
Sto siedemdziesiąt trzy
Sto siedemdziesiąt cztery
175
176
177
Sto siedemdziesiąt osiem
Sto siedemdziesiąt dziewięć
Sto osiemdziesiąt
Sto osiemdziesiąt jeden
Sto osiemdziesiąt dwa
Sto osiemdziesiąt trzy
184
185
186
187
Sto osiemdziesiąt osiem
Sto osiemdziesiąt dziewięć
190
191
192
193
194
195
196
197
1984
199
200
Dwieście jeden
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
Dwieście dwadzieścia
Dwudziesta dwójka jeden
Dwudziesta dwójka
Dwieście dwadzieścia trzy
Dwudziesta dwadzieścia cztery
Dwieście dwadzieścia pięć
Dwieście dwadzieścia sześć
Dwieście dwadzieścia siedem
Dwieście dwadzieścia osiem
Dwieście dwadzieścia dziewięć
Dwieście trzydzieści
Dwieście trzydzieści jeden
Dwiestie trzydzieści dwa
233
Dwieście trzydzieści cztery
235
236
237
Dwustu trzydzieści osiem
Dwustopięćdziesiąt dziewięć
240
241
242
243
244
Dwieście czterdzieści pięć
246
247
248
249
Dwustu pięćdziesiąt
251
Dwustu pięćdziesiąt dwa
Dwustopięćdziesiąt trzy
254
255
256
Dwustopięćdziesiąt siedem
258
Dwieście pięćdziesiąt dziewięć
Dwieście sześćdziesiąt
Dwieście sześćdziesiąt jeden
Dwieście sześćdziesiąt dwa
263
Dwieście sześćdziesiąt cztery
Dwieście sześćdziesiąt pięć
Dwieście sześćdziesiąt pięć
Dwieście sześćdziesiąt siedem
Dwieście sześćdziesiąt osiem
Epilog
Fragment 1
Fragment 2
Ostatni Fragment
Číst Nyní