Rozdział 102: Lyon
Musiałem wracać do warsztatu, ale Kat nie chciała zostać sama, więc spakowaliśmy dziecko i zabrałem je ze sobą. Kryzysy nadchodziły jeden po drugim, jakby coś próbowało spieprzyć moją idealną egzystencję, na co nie zamierzałem pozwolić.
Dziecko przechodziło z rąk do rąk w warsztacie, dopóki nie warknąłem na nich, żeby ruszyli dupy do roboty. Było tam jeszcze dwoje innych dzieci, których ojcowie mi