Zimna pułapka

Rozdział 0004

MIRABELLA

Kiedy mama przebierała mnie za księżniczkę i mówiła, że wystarczy czegoś zapragnąć, a to automatycznie stanie się moje, nie wierzyłam w to, dopóki nie nadszedł ten dzień.

Ten właśnie dzień, od którego zbiera mi się na wymioty; ten dzień, którym z jakiegoś powodu gardzę z całego serca, okazuje się być spełnieniem moich marzeń.

Zawsze pragnęłam wspaniałego ślubu w takim stylu, tej sukni ślubnej i mężczyzny, którego kocham i który mnie uwielbia. Ale dostałam ślub, dostałam lokalizację, dostałam suknię, ale mężczyzna, który będzie na mnie czekał na szczycie tego ołtarza, będzie moim najgorszym koszmarem.

A moja mama? Nawet jej tu nie ma, żeby to zobaczyć. Część mnie czuje wdzięczność, że nie musi patrzeć, jak jej córka zostaje oddana w ręce maniaka, ale część mnie chciałaby, żeby tu była, żeby mnie przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.

Stojąc ramię w ramię z moim ojcem przed wspaniałymi drzwiami Bazyliki Świętego Piotra w Rzymie, słysząc, jak ksiądz i wierni śpiewają ostatnią linijkę hymnu, moje serce zaczyna walić jak szalone, a ja się potykam.

"Proszę, tato, to ostatnia szansa, żebyś zmienił zdanie." Nawet wiedząc, że mojemu ojcu na mnie nie zależy, nadal próbuję szczęścia. Sama myśl o życiu z mężczyzną takim jak Matteo Messina Denaro sprawia, że wzdrygam się i zbiera mi się na wymioty.

To chory drań.

Chory drań, który za chwilę zostanie moim mężem.

Mój mózg nagle mnie opuszcza i dryfuje we mgle, i nie zdaję sobie sprawy, jak bardzo nierówny stał się mój oddech, ani że zamarłam w miejscu, podczas gdy całe zgromadzenie zwróciło głowy w stronę wejścia do kaplicy, obserwując i czekając, aż przejdę nawą, dopóki ojciec nie szturchnie mnie ramieniem.

Kiedy do cholery otworzyły się drzwi?

"Zachowuj się, Mirabello. Nie wzbudzaj żadnych podejrzeń," rozkazuje mi ojciec szeptem, prowadząc mnie w dół wspaniałej nawy kaplicy.

Gdybym nie bała się tak bardzo Matteo, pomyślałabym, że moje serce zabiło mocniej, kiedy na mnie spojrzał. Jego widok jest trudny do zniesienia, od idealnie ułożonych ciemnych włosów, przez jego onieśmielające piwne oczy, po jego wyrzeźbioną szczękę, szerokie ramiona; ma wszystko, jeśli chodzi o wygląd fizyczny.

Ale sposób, w jaki na mnie patrzy, sposób, w jaki jego usta tak często wyginają się w górę, a brwi drgają, sposób, w jaki prycha i lekko kiwa głową; wszystko, co robi, jakoś mówi mi, jak bardzo ten mężczyzna sprawi, że moje życie z nim będzie nieznośne.

"Jesteś piękna, żono. Mógłbym paść na kolana i czcić ziemię, po której stąpasz, gdyby to nie było takie kłamstwo," szepcze Matteo stłumionym tonem, chwytając moją dłoń i całując ją w kostki. Po raz kolejny moje serce bije mocniej.

Prawdopodobnie dlatego, że się go boję.

Arcykapłan rozpoczyna uroczystość ślubną, recytowane są fragmenty Biblii, udzielane rady, przyjmowana komunia, aż wreszcie nadchodzi czas na wymianę przysiąg i obrączek.

Ja i Matteo odwracamy się do siebie i na moment coś błyska w jego oczach, ale natychmiast zostaje zastąpione przez to diaboliczne, złośliwe spojrzenie, przez co przełykam z trudem ślinę.

Wkładam obrączkę na czubek palca serdecznego Matteo i recytuję swoją przysięgę; "Ja, Annabella Marcelo, biorę ciebie, Matteo Messina Denaro, za mojego męża. W obecności Boga obiecuję być ci dobrą w dobrych i złych czasach, w chorobie i w zdrowiu. Będę cię szanować i kochać przez wszystkie dni mojego życia."

Wzdrygam się.

"Matteo Messina Denaro, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Boga Ojca i Syna, i Ducha Świętego." Zsuwam obrączkę po długości jego palca serdecznego, a Matteo konsekwentnie robi to samo.

Recytuje swoją przysięgę ze szczerością w głosie i łza spływa mi po policzku, kiedy zsuwa obrączkę po długości mojego palca serdecznego.

Początek mojej udręki.

Ksiądz nakazuje nam zwrócić się do wiernych i tak robimy, "Panie i panowie, synowie i córki Boga, przedstawiam wam państwa Messina Denaro. Możesz pocałować swoją pannę młodą."

Odwracam się do Matteo, który robi kilka kroków naprzód, zmniejszając dystans między nami i podnosi mój welon nad moją głowę. Gładzi mnie kciukiem po policzku i pochyla się, a moje oczy zamykają się mimowolnie, gdy mój oddech przyspiesza, ale to, co Matteo robi dalej, powoduje, że na mojej skórze pojawiają się gęsia skórka.

Przytyka usta do mojej szczęki i lekko ssie skórę, muskając mnie zębami, a następnie szepcze mi do ucha. "Nie masz absolutnie pojęcia, co cię czeka, żono. W dobrych i złych czasach, hmm? Nigdy nie zapomnij." Matteo prostuje się, przeciąga kciukiem po mojej dolnej wardze i wkłada go do ust, zlizując błyszczyk z opuszki kciuka z mrukiem.

"Przykro mi was wszystkich rozczarować, ale moja żona i ja chcielibyśmy mieć tę intymną chwilę prywatnie, nie zamierzam dawać wam wszystkim przedstawienia," zwraca się do tłumu i żartuje. Śmieją się, wiwatują i klaszczą, a ja patrzę na niego ukradkiem.

Chory drań.

Naprawdę nie obchodzi go, co ludzie o nim myślą.

Przyjęcie weselne przebiega sprawnie, Matteo przez połowę czasu nie zwraca na mnie uwagi, a przez drugą połowę jestem przedstawiana partnerom biznesowym Denarów.

Po przyjęciu ja i Matteo wsiadamy do samochodu i jedziemy Bóg wie gdzie. "Gdzie jedziemy?" Pytam, a Matteo tylko spogląda na mnie z góry na dół i odwraca wzrok, ponownie mnie ignorując, a ja prawie wybucham wściekłością.

Od momentu, gdy Matteo odmówił pocałowania mnie przy ołtarzu, w mojej głowie kołacze się to pytanie i naprawdę powstrzymywałam się od jego zadania, ale w końcu wypuszczam je z siebie, zanim umrę z ciekawości. "Dlaczego nie pocałowałeś mnie w kościele?"

"Czy to nie byłoby trochę zbyt intymne?" Matteo ani razu na mnie nie patrzy, ale jego ton jest poniżający.

"Więc nie lubisz intymności," stwierdzam raczej niż pytam i opieram bok głowy o okno.

"Lubię; tylko z kobietą, którą kocham."

"Kochasz kogoś?"

"Tak, Bello, kocham kogoś."

Mój żołądek się kurczy, a łzy napływają mi do oczu; jak to możliwe, że jestem żoną kogoś, czyje serce bije dla kogoś innego. "Dlaczego się z nią nie ożeniłeś?" Pytam dalej i po raz pierwszy od początku tej przejażdżki samochodem Matteo spogląda na mnie, ale w sposób piorunujący.

Czy coś wywołałam?

"Ona nie żyje," mówi z zaciśniętą szczęką i widzę po jej zarysie, jak mocno zgrzyta zębami.

Może nie powinnam była pytać.

"Och, przepraszam."

Matteo śmieje się bez humoru i napina palce, "nie przepraszaj, to ja ją zabiłem."

Co do cholery!

Powinnam teraz przestać mówić.

Po kilku godzinach docieramy na pas startowy i wchodzimy na pokład prywatnego odrzutowca, gdzie w końcu mogę przebrać się z niewygodnej sukienki recepcyjnej, która szczypała mnie w skórę przez cały wieczór. Matteo i pilot stoją na uboczu i mamroczą coś między sobą, zanim on wraca i siada naprzeciwko mnie; przez cały czas wpatrując się we mnie, jakby jego oczy mogły wypalić dziury w mojej skórze.

. . .

"Mediolan!" Pisnę podekscytowana, gdy moje oczy otwierają się i widzę, że jedziemy przez moje ulubione miasto.

Najwyraźniej zasnęłam i spałam przez cały lot i zostałam wniesiona do samochodu, gdy tylko wylądowaliśmy w Mediolanie.

Jak bardzo staram się uciec od mojej rzeczywistości.

"Tak, Mediolan, zostaniemy tu na jakiś czas, ponieważ mam bardzo ważne sprawy do załatwienia," Matteo spogląda na mnie z góry na dół, wymawiając każde słowo, a kącik jego ust unosi się. "Czy to nie tutaj twoja siostra ma swoje laboratorium czy coś w tym stylu? Może zaprosimy ją kiedyś na kolację."

Z trudem przełykam ślinę i odwracam od niego wzrok, "Nie mam powodu, żeby zapraszać ją na kolację; poza tym jestem pewna, że odmówi."

Po dotarciu do posiadłości Denarów w Mediolanie zostaliśmy przywitani i zaprowadzeni do naszych oddzielnych pokoi przez gospodynie, a teraz w końcu się rozgościłam i jestem gotowa na najlepszy nocny odpoczynek.

Mocny policzek uderza moją twarz i upadam na ziemię. "Bijcie ją, aż powie nam wszystko," syczy mój ojciec i kolejne ciosy spadają na moją dziesięcioletnią postać.

"Chcesz usiąść na krześle?"

Odsłaniam się, krzycząc histerycznie, gdy mój dekolt się zaciska. Krzesło elektryczne pojawia się w zasięgu wzroku i są tam ludzie przygotowujący się do posadzenia mnie na nim i torturowania mnie, aż powiem prawdę o tym, co widziałam w dniu, w którym zamordowano moją matkę.

Ale obiecałam jej, obiecałam mojej matce, że umrę z tym sekretem i rzeczywiście ten jeden sekret przybliża mnie do śmierci każdego dnia od jej odejścia.

Mimo to nie jestem w stanie powiedzieć o tym ani słowa.

"Nie."

"Nie."

"Proszę, tato, obiecuję, że nic nie pamiętam. Nie krzesło, proszę, tato."

"Anno, proszę, powiedz mu, żeby przestał!"

Czołgam się na rękach i kolanach, błagając moją siostrę u jej stóp, ale ona tylko na mnie patrzy. Jej oczy mówią mi, że nie obchodzi jej, co się ze mną stanie, o ile to uszczęśliwi tatę.

Silne ramiona chwytają mnie za włosy i ciągną mnie przez pokój w kierunku krzesła i na chwilę wpadam w szał;

"Co robicie; proszę, nie róbcie mi tego...nie...nie...ja-ja...nie róbcie tego."

Zrywam się ze snu i moje ciało gwałtownie drży. Mój oddech jest nierówny, moja klatka piersiowa jest tak ściśnięta, że nie mogę swobodnie oddychać. Krzyczę z frustracji, a moje oczy zalewają się łzami, gdy jęczę.

Powoli zaczynam znowu dryfować w to ciemne miejsce. Miejsce, które sprawia, że czuję się uwięziona, a pokój nagle wydaje się na mnie zamykać. Czuję się duszona na wszelkie możliwe sposoby. Spadam z łóżka, ale nie dbam o ból, gdy kontynuuję jęczenie, uderzając pięścią w klatkę piersiową, próbując uzyskać dostęp do większej ilości powietrza, ale to wszystko na próżno.

Po chwili w końcu udaje mi się opanować i schodzę na dół do kuchni, żeby napić się wody, dopiero wtedy moje uszy wyłapują pomruki dochodzące z gabinetu i zatrzymuję się.

Oczywiście, boję się.

Część mnie myśli, że to niebezpieczeństwo, a część mnie myśli, że mój mąż pieprzy inną kobietę w naszym małżeńskim domu.

Jak zjebane jest moje życie.

Idę na palcach przez korytarz i zatrzymuję się, gdy jestem przed gabinetem. O dziwo, drzwi są uchylone i wsuwam głowę do środka, natychmiast krzyżując spojrzenia z moim mężem, który siedzi na kanapie, a kobieta klęczy między jego nogami i bierze jego kutasa do gardła.

Kurwa.

Z jakiegoś powodu jestem zamrożona i opada mi szczęka.

Matteo z drugiej strony nie spuszcza ze mnie wzroku, pokazuje mi dokładnie, jak bardzo podoba mu się ta gra. Porusza brwiami i kąciki jego ust unoszą się.

"Chcesz do nas dołączyć? Żono?"

16
Wysokość Wiersza
Grubość Czcionki

Katalog

Rozdział 0001 Rozdział 0002 Rozdział 0003 Rozdział 0004 Rozdział 0005
Rozdział 0006
Rozdział 0007
Rozdział 0008
Rozdział 0009
Rozdział 0010
Rozdział 0011
Rozdział 0012
Rozdział 0013
Rozdział 0014
Rozdział 0015
Rozdział 0016
Rozdział 0017
Rozdział 0018A
Rozdział 0018B
Rozdział 0019
Rozdział 20
Rozdział 0021
Rozdział 0022
Rozdział 0023
Rozdział 0024
Rozdział 0025
Rozdzial 0026
Rozdział 27
Rozdział 0028
Rozdział 0029A
Rozdział 0029B
Rozdział 0030
Rozdział 0031
Rozdział 0032
Rozdział 0033
Rozdział 0034
Rozdział 0035
Rozdział 0036
Rozdział 0037
Rozdział 0038A
Rozdział 0038B
Rozdział 0039
Rozdział 0040
Rozdział 0041
Rozdział 0042
Rozdział 0043
Rozdział 0044
Rozdział 0045A
Rozdział 0045B
Rozdział 0046
Rozdział 0047
Rozdział 0048
Rozdział 0049
Rozdział 0050A
Rozdział 0050B
Rozdział 0051
Rozdział 0052A
Rozdział 0052B
Rozdział 0053
Rozdział 0054
Rozdział 0055A
Rozdział 0055B
Rozdział 0056
Rozdział 0057
Rozdział 0058
Rozdział 0059
Rozdział 0060
Rozdział 0061
Rozdział 0062
Rozdział 0063
Rozdział 0064
Rozdział 0065
Rozdział 0066
Rozdział 0067
Rozdział 0068
Rozdział 0069
Rozdział 0070
Rozdział 0071
Rozdzial 0072
Rozdział 0073
Rozdział 0074
Rozdział 0075
Rozdział 0076
Rozdział 0077
Rozdział 0078
Rozdział 0079
Rozdział 0080
Rozdział 0081
Rozdział 0082
Rozdział 0083
Rozdział 0084
Rozdział 0085
Rozdział 0086
Rozdział 0087
Rozdział 0088
Rozdział 0089
Rozdział 0090
Część B: Historia Marianny
Część B: Rozdział 1
Część B: Rozdział 2
Część B: Rozdział 3
Część B: Rozdział 4
Część B: Rozdział 5
Część B: Rozdział 6
Część B: Rozdział 7
Część B: Rozdział 8
Część B: Rozdział 9
Część B: Rozdział 10
Część B: Rozdział 11
Część B: Rozdział 12
Część B: Rozdział 13
Część B: Rozdział 14
Część B: Rozdział 15
Część B: Rozdział 16
Część B: Rozdział 17
Część B: Rozdział 18
Część B: Rozdział 19
Część B: Rozdział 20
Część B: Rozdział 21
Część B: Rozdział 22
Część B: Rozdział 23
Część B: Rozdział 24
Część B: Rozdział 25
Część B: Rozdział 26
Część B: Rozdział 27
Część B: Rozdział 28
Część B: Rozdział 29
Część B: Rozdział 30
Część B: Rozdział 31
Część B: Rozdział 32
Część B: Rozdział 33
Część B: Rozdział 34
Część B: Rozdział 35
Część B: Rozdział 36
Część B: Rozdział 37
Część B: Rozdział 38
Część B: Rozdział 39
Część B: Rozdział 40
Część B: Rozdział 41
Część B: Rozdział 42
Część B: Rozdział 43
Część B: Rozdział 44
Część B: Rozdział 45
Część B: Rozdział 46
Część B: Rozdział 47
Część B: Rozdział 48
Część B: Rozdział 49
Część B: Rozdział 50
Część B: Rozdział 51
Część B: Rozdział 52
Część B: Rozdział 53
Część B: Rozdział 54
Część B: Rozdział 55
Część B: Rozdział 56
Część B: Rozdział 57
Część B: Rozdział 58
Część B: Rozdział 59
Część B: Rozdział 60
Część B: Rozdział 61
Część B: Rozdział 62
Część B: Rozdział 63
Część B: Rozdział 64
Część B: Rozdział 65
Część B: Rozdział 66
Część B: Rozdział 67
Część B: Rozdział 68
Część B: Rozdział 69
Część B: Rozdział 70
Część B: Rozdział 71
Część B: Rozdział 72
Część B: Rozdział 73
Część B: Rozdział 74
Część B: Rozdział 75
Część B: Rozdział 76
Część B: Rozdział 77
Część B: Rozdział 78
Część B: Rozdział 79
Część B: Rozdział 80
Część B: Rozdział 81
Część B: Rozdział 82
Część B: Rozdział 83
Część B: Rozdział 84

Udostępnij

Customer Service

Loading...