Rozdział 114
JESSE
Kiedy się obudziłem, pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłem, była Vivian – z rozczochranymi włosami i otwartą buzią, chrapiącą jak piła łańcuchowa. W kąciku jej ust zebrała się strużka zaschniętej śliny. Udało jej się też zawlec koc, a jej ręce i nogi były zaplątane w prześcieradło.
Uśmiechnąłem się.
Cudownie.
Zegar na stoliku nocnym wskazywał 7:42. Zazwyczaj byłem już wtedy na nogach, ale pozwoli