Rozdział 119
VIVIAN
Zauważyłam to z samego rana. Był taki sam, ale… inny. Nie potrafiłam dokładnie określić, o co chodzi. Rozmowa była lekka. Przyjazna. Zupełnie normalna, patrząc na interakcję z zewnątrz.
Jesse zrobił mi śniadanie. Jajka po benedyktyńsku z dodatkiem placków ziemniaczanych i świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego. Poruszał się pewnie po pomieszczeniu, a sztućce obsługiwał z dbałością i precyz