Rozdział 185
Aria
Po prysznicu i ubraniu się, Lucas i ja schodzimy na śniadanie. Alfa Marcela jeszcze nie ma w salonie, a Mark... no cóż, bogini raczy wiedzieć, gdzie on jest. Pewnie gdzieś się snuje, tajemniczy i irytujący jak zwykle.
Idziemy do jadalni, gdzie pokojówka, która nas zawołała, już nakrywa do stołu, jakby to miała być królewska uczta. Szczerze mówiąc, czuję się, jakby przejechała po mnie cholerna