Udawane randki z hokejowym samcem alfa

Rozdział 4

Aria

Spoglądam na niego kątem oka. "Dziewczyna? Ostro zaczynasz, co?"

Uśmiecha się zadowolony, nawet na chwilę się nie zająknął. "Och, zobaczysz. Okazywanie uczuć publicznie to część planu. Musimy wzbudzić zazdrość tego frajera, zaufaj mi, to zadziała."

Mało się nie potykam. Ja, w jakimś udawanym związku z Lucasem-Rezydentem-Playboyem? Jasne, to na pewno się świetnie przyjmie. Ocena moich przyjaciółek? Ojej. Już prawie je słyszę: Aria, naprawdę? Lucas? Nawet nie zdążyliście się sparować!

Ale szczerze? Warto zobaczyć, jak ta głupia, zadowolona minka Ethana się rozpada.

Kiedy w końcu docieramy do drzwi Ethana, Lucas opiera się o framugę, jakby to był zwykły wtorek. "Potrzebujesz pomocy w pakowaniu, kochanie?" pyta, z tym irytującym uśmieszkiem na twarzy.

"Nie. Nawet nie mam dużo," mówię, przygotowując się psychicznie, gdy otwieram drzwi.

I bach, jest. Ten smród, który kiedyś lubiłam... zapach Ethana czy cokolwiek to było – uderza mnie jak ciężarówka. Ale teraz? Teraz mam ochotę zwymiotować. Nawet nie zawracam sobie głowy szukaniem go. Pewnie siedzi w łazience, pucując się jak cholerny paw. Zaczynam wrzucać swoje rzeczy do torby, skupiona na tym, żeby się stąd wydostać.

I wtedy to słyszę.

Mokre, mlaskające dźwięki.

Zamarzam, gdy drzwi łazienki skrzypią i się otwierają. I oto oni... Ethan i Vanessa, w trakcie ostrego całowania, wyłaniają się jak dwoje głupich napalonych nastolatków.

Szczerze mówiąc, nigdy w życiu nie czułam się bardziej obrzydzona. Czerwona szminka Vanessy jest rozmazana do połowy jej głupiego policzka, a Ethan wygląda, jakby wygrał cholerną loterię. Obrzydlistwo.

"O, popatrz, kto to," szydzi Ethan, wciąż obejmując Vanessę, jakby była jakąś własnością. "Gdybyś nie przyszła, wyrzuciłbym twoje szmaty do śmieci."

Klasa, prawda?

Nic nie mówię. Po prostu chwytam torbę i kieruję się do drzwi, ale oczywiście, pan Ego nie pozwoli mi odejść bez ostatniej uszczypliwości.

"Ignorujesz mnie, Aria?" warczy. "Zapomniałaś, że jestem twoim alfą? Stój!"

Zatrzymuję się, ale odmawiam spojrzenia na niego. Mam dość grania w jego głupie gierki.

"Więc gdzie zamierzasz się podziać, co? Nawet nie masz pokoju," szydzi, a Vanessa chichocze jak podróbka Barbie, którą jest. "Pewnie wkrótce cię wyrzucą za burtę."

Odwracam się, moje oczy płoną. "Lepiej niż zostać tutaj i patrzeć na twoją żałosną twarz przegrywa."

Powinniście go widzieć. Jego szczęka zaciśnięta tak mocno. "Coś ty powiedziała?" warczy, podchodząc bliżej. "Naprawdę zamierzasz obrażać swojego alfę?"

Och, jest cholernie wściekły, to na pewno. Ale nie zadrżałam. Już nie. Popycha mnie, szczekając coś o opuszczeniu wzroku, ale zanim zdążę odpowiedzieć, drzwi otwierają się z hukiem.

Wchodzi Lucas.

"Yo, co tu się do cholery dzieje?" Głos Lucasa jest lodowaty, ale jego uśmieszek to czysty ogień.

Ethan wygląda, jakby zobaczył ducha. "Co ty tu do cholery robisz?"

Lucas zarzuca ramię na moje ramię, jakby robił to od lat. "Przyszedłem po moją dziewczynę. Problem?"

Ethan mruga, jakby dostał w twarz. "Dziewczynę?!"

"Yup," mówi Lucas, wymawiając "p" jakby żuł gumę. "Aria jest teraz moją dziewczyną. Szalone, jak się sprawy potoczyły, co?"

Mina Ethana? Bezcenna. Szczęka Vanessy prawie dotyka podłogi.

"To absurd," pluje, jakby pomysł, że mogłabym być z kimś seksownym, był zbrodnią przeciwko naturze.

Lucas nonszalancko przesuwa ramię wokół mojej talii, przyciągając mnie bliżej. "Tak. Właściwie moją partnerką. Masz z tym problem?"

Ethan śmieje się, jego twarz drga, jakby walczył z chęcią uderzenia kogoś – pewnie Lucasa. "To bzdura. Robisz to tylko po to, żeby mnie wkurzyć."

"I?" Lucas przechyla głowę, cały zadowolony z siebie. "Działa?"

Oczy Ethana zwężają się, ale cofa się. "Możesz ją mieć. I tak jest śmieciem."

Mój żal ściska mi pierś, ale zanim zdążę wpaść w spiralę, Lucas pochyla się i szepcze, wystarczająco głośno, żeby usłyszeli, "Założę się, że jest najlepszym śmieciem, jaki kiedykolwiek widziałeś, co?" Puszcza oko do Ethana, chwyta moją torbę i prowadzi mnie w kierunku drzwi.

Kiedy wychodzimy, spoglądam wstecz. Vanessa wygląda, jakby miała zaraz wybuchnąć płomieniami, a Ethan? Jego udawana obojętność pęka w szwach. Nie mogę się powstrzymać od uśmiechu. Widok ich twarzy wykrzywionych, jakby ssały gorzkie cytryny? Pocałunek szefa kuchni.

Idziemy, aż jesteśmy w połowie korytarza. Lucas zaczyna się cicho śmiać pod nosem i, wbrew wszelkiego prawdopodobieństwu, ja też zaczynam się śmiać.

"To było zabawne," mówi, uśmiechając się do mnie. "Widziałaś ich miny?"

"O, widziałam," przyznaję, wciąż śmiejąc się trochę mimo wszystko. "Ale to jest szalone."

"Szalony to moja specjalność," odpowiada. "No dalej, dziewczyno. Zabiorę cię do mojego apartamentu."

I wtedy to do mnie dociera. Mam spędzić noc w apartamencie Lucasa. Sama. Z Lucasem. Facetem, który ma reputację największego dziwkarza w szkole.

O, kurwa mać.

16
Wysokość Wiersza
Grubość Czcionki

Katalog

Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3 Rozdział 4 Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział ósmy
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdzial 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdzial 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdzial 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdzial 41.
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdzial 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdzial 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53.
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdzial 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Rozdział 100
Rozdział 101
Rozdział 102
Rozdział 103
Rozdział 104
Rozdział 105
Rozdział 106
Rozdział 107
Rozdział 108
Rozdział 109
Rozdział 110
Rozdział 111
Dodatkowy Rozdział 1
Dodatkowy Rozdział 2
Dodatkowy Rozdział 3
Dodatkowy Rozdział 4
Dodatkowy Rozdział 5
Dodatkowy Rozdział 6
Dodatkowy Rozdział 7
Dodatkowy Rozdział 8
Dodatkowy Rozdział 9
Dodatkowy Rozdział 10
Dodatkowy Rozdział 11
Dodatkowy Rozdział 12
Rozdział 124
Rozdzial 125
Rozdział 126
Rozdzial 127
Rozdział 128
Rozdział 129
Rozdział 130
Rozdział 131
Rozdział 132
Rozdział 133
Rozdział 134
Rozdział 135
Rozdział 136
Rozdział 137
Rozdział 138
Rozdział 139
Rozdział 140
Rozdział 141
Rozdział 142
Rozdział 143
Rozdział 144
Rozdział 145
Rozdział 146
Rozdział 147
Rozdział 148
Rozdział 149
Rozdzial 150
Rozdział 151
Rozdział 152
Rozdział 153
Rozdział 154
Rozdział 155
Rozdział 156
Rozdział 157
Rozdział 158
Rozdział 159
Rozdział 160
Rozdział 161
Rozdział 162
Rozdział 163
Rozdział 164
Rozdział 165
Rozdział 166
Rozdział 167
Rozdział 168
Rozdział 169
Rozdział 170
Rozdział 171
Rozdział 172
Rozdział 173
Rozdział 174
Rozdział 175
Rozdział 176
Rozdział 177
Rozdział 178
Rozdział 179
Rozdział 180
Rozdział 181
Rozdział 182
Rozdział 183
Rozdział 184
Rozdział 185
Rozdział 186
Rozdział 187
Rozdział 188
Rozdział 189
Rozdział 190
Rozdział 191
Rozdział 192
Rozdział 193
Rozdział 194
Rozdział 195
Rozdział 196
Rozdział 197
Rozdział 198
Rozdział 199
Rozdział 200
Rozdział 201
Rozdział 202
Rozdział 203
Rozdział 204
Rozdział 205
Rozdział 206
Rozdział 207
Rozdział 208
Rozdział 209
Rozdział 210
Rozdział 211
Rozdział 212
Rozdział 213
Rozdział 214
Rozdział 215
Rozdział 216
Rozdział 217
Rozdział 218

Udostępnij

Customer Service

Loading...