Rozdział 55
Odsłania moje kołdry i spogląda na mnie. Odrywam wzrok od jej idealnego tyłka i cipki. Złośliwy uśmiech, którym mnie obdarza, mówi mi, że doskonale wie, na co przed chwilą patrzyłem i wcale jej to nie przeszkadza. Potem klepie materac i gestem zaprasza mnie bliżej.
– Dzięki, Savanno – udaje mi się wydusić. – Pewnie dam sobie radę.
– Jesteś pewien? Mogę zostać, jeśli będziesz mnie potrzebował.
Prób