Rozdział 550
Zaczyna lać jak z cebra, a Annalise dopija butelkę, którą ze sobą zabrała. Jest już nieźle wstawiona, bełkocze coś, co w ogóle mnie nie interesuje.
Korek jest potworny, sznur czerwonych świateł ciągnie się w nieskończoność. Zaciskam zęby, żałując, że nie zostałem w hotelu na tej durnej imprezie. Ale zaufanie to luksus, na który nie mogę sobie pozwolić, zwłaszcza kiedy wszyscy wiedzą, kim jestem. R