ZAIA
– Mam dobre wieści, Zaio. Sebastian będzie zachwycony. Gratulacje, jesteś w ciąży! – Słowa lekarza dzwonią mi w uszach, gdy wpatruję się w wyniki badań, wychodząc ze szpitala.
– Przepraszam! – mówię, unikając zderzenia z kimś, serce podskakuje mi do gardła, gdy instynktownie kładę rękę na brzuchu, pospiesznie zmierzając do czekającego na mnie samochodu.
Mój kierowca, Ethan, czeka obok eleganckiego czarnego auta i otwiera mi drzwi, skłaniając głowę.
– Dziękuję! – mówię, wsiadając z gracją.
– Dokąd, proszę pani? – pyta, gdy tylko zajmuje miejsce za kierownicą.
– Do domu – odpowiadam, nie mogąc powstrzymać uśmiechu, podekscytowanie we mnie buzuje.
To się naprawdę dzieje. Staram się o dziecko od trzech lat i wreszcie… wreszcie jestem w ciąży.
Mam ochotę wykrzyczeć to z dachu, powiedzieć wszystkim, że tak! Jestem w ciąży z dziedzicem stada! Ale powstrzymuję podekscytowanie. Najpierw muszę powiedzieć Sebastianowi dobre wieści.
Sebastian jest Alfą stada Mrocznych Wodospadów. To jedno z największych stad po wschodniej stronie stanu.
Jednak wraz z rozległym terytorium pojawiają się również niebezpieczne granice, po których wałęsają się renegaci, gotowi rozerwać każdego, kto stanie im na drodze.
Wilkołaki spędzają całe życie na poszukiwaniach i nadziei na znalezienie swoich przeznaczonych partnerów. Co do mnie, zakochałam się w Bastianie od momentu, gdy go zobaczyłam, mając jedenaście lat.
Ta miłość nigdy nie minęła, a kiedy okazało się, że jest moim przeznaczonym partnerem, to było spełnienie marzeń i wzięliśmy ślub.
On desperacko pragnął dziedzica, a który Alfa nie pragnie? Miałam zaledwie osiemnaście lat, kiedy go znalazłam, ale on miał wtedy trzydzieści jeden. Wielu innych alfów ma synów, którzy są już szkoleni na przyszłych alfów w jego wieku.
– Pospiesz się, Ethan, mam dziś dużo do zrobienia – mówię do kierowcy, odchylając się na pluszowym skórzanym siedzeniu.
Docierając do naszej dużej, ogrodzonej rezydencji, wchodzę do środka i kieruję się prosto do kuchni, stukot moich szpilek odbija się echem po drewnianych podłogach. Ugotuję jego ulubiony budyń i umieszczę wyniki badań pod talerzem!
– Możesz wziąć wolne wieczorem, odpocznij – mówię do pokojówki, Emmy. – Dziś ja ugotuję dla nas.
– O, dziękuję, Luno! – mówi, odkładając ścierkę, którą trzymała. – Jestem pewna, że Alfa będzie absolutnie szczęśliwy, jeśli zrobisz mu jego ulubiony deser! Nie wspominając o tym, że on nie lubi słodkich rzeczy, ale twojemu budyniowi nie może się oprzeć!
Nie mogę powstrzymać uśmiechu na jej słowa. Tak, Sebastian nie lubi słodkich rzeczy, poza mną i kremowym ciastem, które uwielbia.
Moje policzki płoną, gdy przypominam sobie, jak po raz pierwszy powiedział mi, że to teraz jego drugi ulubiony deser, a w nadziei na zrobienie jego ulubionego deseru zapytałam go, jaki jest jego ulubiony. Tylko po to, by on uśmiechnął się z przekąsem i odpowiedział: ty.
Nie mogę powstrzymać uśmiechu od ucha do ucha, radosne uczucie tworzy przyjemne mrowienie wokół mnie, gdy zabieram się do pracy, chcąc, aby wszystko było idealne na jego powrót.
Mijają godziny i kiedy wszystko jest prawie gotowe, przebieram się w coś ładnego i nakrywam stół w jadalni świecami i jedzeniem.
– Prawie 21:00… – wkrótce będzie w domu.
Z powodu kłopotów, które otaczają nasze granice, a także z powodu prowadzenia firmy, Sebastian często pracuje do późna w nocy. Ale stara się wracać do domu do 21:30 i kontynuować pracę z domu, jeśli to konieczne.
Siadam na krześle, obserwując, jak tyka zegar, dźwięk jest głośny w ciszy pokoju.
Po raz kolejny spoglądam na swój brzuch, uśmiechając się delikatnie, gdy czekam na powrót mojego partnera.
Czas płynie powoli i wkrótce mija godzina 23:00, ale to mnie nie zniechęca, może podgrzeję jedzenie jeszcze raz…
Właśnie położyłam podgrzane posiłki na stole, kiedy moja głowa podskakuje na dźwięk kroków, co sprawia, że moje serce wali na nagły dźwięk. Spoglądam z podekscytowaniem w stronę drzwi.
W końcu jest w domu!
Drzwi wejściowe się zamykają, a znajomy, słaby zapach mojego partnera dociera do mojego nosa.
Rzucam szybkie spojrzenie na zegar na ścianie. Ku mojemu zaskoczeniu jest już po północy.
Pędzę do holu, podekscytowanie możliwością przekazania mu dobrych wieści wypełnia mnie. Tam jest, w słabo oświetlonym holu. Nadal wygląda tak samo przystojnie jak zawsze.
Po trzech i pół roku nadal sprawia, że moje serce podskakuje za każdym razem, gdy go widzę.
Rozluźnia swój czarny krawat, odkładając teczkę, trzymając w rękach kilka plików. Jego jasnoniebieskie oczy wyglądają na zmęczone, gdy spotykają się z moimi i uśmiecham się.
– Sebastianie! – Pędzę do niego, owijając ramiona wokół jego szyi.
Łapie mnie jedną ręką, ale nie ma w tym entuzjazmu. Musiał mieć naprawdę ciężki dzień. Nie przeszkadza mi to, wiem, jak stresujące są ostatnio sprawy w pracy.
Stawiając mnie z powrotem na podłodze, unosi brew, patrząc na mnie z góry.
– Dlaczego nie śpisz o tej porze? – pyta mnie swoim głębokim, szorstkim głosem.
– Czekałam na ciebie. Chciałam zjeść razem kolację. Chciałam ci coś powiedzieć – wyjaśniam, pomagając mu zdjąć marynarkę, strzepując kłaczek z jego białej koszuli, która nie jest już tak świeża jak dziś rano.
– Już jadłem – odpowiada, zaskakując mnie, gdy kieruje się do salonu. – Mam ci coś do powiedzenia.
– Ok, ty pierwszy – mówię, gdy opada na sofę, wyciągając długie nogi i opierając ramię o oparcie sofy.
Siadam obok niego, wiedząc, że podzieli się czymś w związku ze spotkaniem w pracy. W końcu jestem dobrze zorientowana w tych sprawach i często pytałby mnie o opinię na temat jego pomysłów.
Jednak coś jest nie tak. W jego oczach jest chłód, gdy patrzy w moje.
Sebastian spogląda na plik w swoich rękach, zanim rzuca go na stół, głośne trzasknięcie, gdy uderza o stół, sprawia, że podskakuję.
– Przeczytaj to.
Biorę go z wahaniem i otwieram pusty plik, ale czerwone słowa pogrubioną czcionką na górze pierwszej strony sprawiają, że krew mi krzepnie w żyłach.
"POZWÓD"
Wzdycham, gdy szybko skanuję dokument. To uczucie staje się jeszcze gorsze. To jest umowa rozwodowa z naszym imieniem i nazwiskiem… Całe moje ciało drży, gdy patrzę na niego, zraniona i zdezorientowana.
– Cz-czemu? – udaje mi się wykrztusić, patrząc na mężczyznę, którego kocham z głębi serca.
Co poszło nie tak?
– Annalise wróciła i ponownie dołączyła do stada.
Podnoszę gwałtownie wzrok. Nagle trudno mi oddychać.
– Ale jestem twoją partnerką – szepczę. Jak on może nadal troszczyć się o Annalise? Ona była jego przeszłością. – Jesteśmy małżeństwem od trzech lat.
– Nasze małżeństwo było błędem od samego początku. Wtedy mój ojciec zażądał, abym poślubił moją partnerkę, ale teraz nie chcę być związany aranżacją Bogini. Nie widzę sensu w przeznaczonych partnerach.
Moje serce się ściska. Patrzę na jego twarz, próbując zrozumieć, co myśli, ale nie ma nic, co ujawniałoby jego uczucia, a on ma swoje mury w górze, blokując więź partnera.
– Ale twój ojciec, on…
– Moja mama nie jest partnerką mojego ojca, ale mimo to urodziła mnie. Dała mu potężnego syna Alfy i nawet po tym, jak znalazł swoją partnerkę, pozostał u jej boku, odrzucając swoją partnerkę. Nigdy nie zrozumiem jego powodu, dla którego chciał mnie z moją przeznaczoną partnerką, skoro on sam jest dowodem na to, że nie potrzebujesz swojej partnerki.
Te słowa są gorsze niż bycie dźgniętym tysiąc razy, i czuję, jak w moich oczach zbierają się łzy, a cierpienie, które odczuwa mój wilk, mnie pochłania.
Czy on naprawdę myśli, że to jest prawda? Annalise jest moją przyrodnią siostrą i chociaż ona i Sebastian się spotykali, znam jej prawdę, jej prawdziwą twarz, którą ukrywa za swoją ładną twarzą i jelenimi oczami.
– Annalise zbliżyła się do ciebie tylko dlatego, że byłeś Alfą… Sebastianie, ona nie kocha cię tak, jak ja. Ona chce być Luną…
Kopie solidny dębowy stolik kawowy, sprawiając, że podskakuję, gdy zostaje on przewrócony z głośnym hukiem, uderzając o drewnianą podłogę z ogłuszającym trzaskiem, który sprawia, że ozdoby w szklanej gablocie się trzęsą.
– A co z tobą? Ty po prostu chcesz być Luną, prawda! Wiedziałaś, że Annalise i ja jesteśmy w związku, a mimo to samolubnie zaakceptowałaś małżeństwo i zdradziłaś swoją własną siostrę, zabierając jej mężczyznę! Okłamałaś mnie. Powiedziała mi wszystko!
– Nie, to nieprawda. Pozwól mi wytłumaczyć…
– Nie antagonizuj mnie, Zaio, dostałaś to, czego chciałaś, zostałaś moją żoną i Luną, ale to nie wystarczyło. Zmusiłaś Annalise do trzymania się z dala od tego stada, ponieważ wiedziałaś, że jak tylko wróci, dowiem się wszystkiego!
Tak, chciałam, żeby Annalise odeszła, ale nigdy jej nie zmusiłam. Odeszła z własnej woli, gdy dowiedziała się, że Sebastian znalazł swoją partnerkę, ale teraz wydaje się, jakby planowała swój powrót przez cały ten czas.
Czy ona naprawdę wystarczy, żeby stanąć między tym, co mamy? Niestety, patrzę w jego oczy, zdając sobie sprawę, że nigdy mi nie ufał. Teraz ocenia i kalkuluje wszystko, co mu dałam, z podejrzliwością, jakbym wykorzystała go, żeby zdobyć stanowisko Luny.
Czy on nie zdaje sobie sprawy, że zakochałam się w nim, zanim jeszcze wiedziałam, że jest Alfą? Czy zawsze był wobec mnie ostrożny? Że jedna osoba może stanąć między nami i wszystko zrujnować? Czy choć na chwilę naprawdę kochał mnie całym sercem?
Nie mogę tego zrozumieć. Powiedz mi, Bastianie… Jeśli mnie nie chciałeś, to dlaczego się ze mną kochałeś? Dlaczego dotykałeś mnie tak, jakbym była jedyną kobietą, która się dla ciebie liczyła?
Biorąc głęboki oddech, zadaję mu decydujące pytanie. – Sebastianie… Powiedz mi, gdyby to nie była prośba twojego ojca…
– To bym cię odrzucił, i nawet teraz to zrobię, dla Annalise.
Moje usta drżą, przypominając sobie, jak mój ojciec nie był zadowolony z mojego małżeństwa z nim. Nigdy nie lubił rodziny Sebastiana, a mimo to wszystko dla niego poświęciłam.
Moją rodzinę… moje dziedzictwo i moją pozycję, ale to wyraźnie nie wystarczyło.
Jeśli jest w stanie tak łatwo mnie odrzucić, to do czego się nadaję?
Wydycha powietrze, jakbym była irytującym dzieckiem, i wyjmuje zapalniczkę i papierosa.
– Podpisz wkrótce dokumenty. Nie chcę, żeby to się przeciągało – mówi.
Wpatruję się w plik, gdy pojedyncza łza spada na dokumenty.
– Co chciałaś mi powiedzieć? – pyta.
– To już nie jest ważne… zapomnij o tym – mówię, myśląc, że nigdy nie zobaczy dokumentów, które obecnie leżą na stole w jadalni.
– Jeśli masz jakieś obawy dotyczące alimentów, daj mi znać. Twoje wydatki zostaną pokryte i możesz zostać w stadzie.
To boli.
– Nie… nie ma potrzeby. Wszystko jest w porządku tak, jak jest. Podpiszę i odeślę ci je natychmiast – odpowiadam, wstając, próbując się pozbierać, gdy cały mój świat się zawalił.
Zatrzymuje się na sekundę i po prostu kiwa głową, nie przejmując się moim złamanym sercem i cierpieniem, o którym wiem, że może je poczuć przez więź. Czy naprawdę mógłby odrzucić mnie, swoją własną partnerkę, dla innej kobiety?
Odpowiedź jest przede mną, i chociaż to boli, prawda jest taka, że tak, tak, mógłby.
– Możesz tu zostać na noc. I tak jest późno. Annalise nie wprowadzi się, dopóki wszystko nie zostanie uregulowane. Nie chcę, żeby czuła się niekomfortowo.
Wpatruję się w jego przystojną twarz, próbując rozpoznać mężczyznę, w którym się zakochałam.
Uśmiecham się gorzko i kiwam do niego głową.
– Nie martw się, zniknę. Pozdrów Annalise ode mnie.