Sto czterdzieści dwa
PUNKT WIDZENIA CAMILLI
Ryker i ja spacerowaliśmy po pałacu całe popołudnie, zanim w końcu zdecydowaliśmy się sami odebrać Audrey ze szkoły. Była tak podekscytowana, widząc nas przy bramie, że wydała okrzyk, od którego dzwoniło mi w uszach przez kilka minut. Tak bardzo się ucieszyła na nasz widok i opowiadała o wszystkim, co wydarzyło się w szkole. Dobrze było móc spędzić normalny dzień z moją córk