Rozdział 114: Zimny sen
O 23:30 wieczorem.
W opuszczonej stoczni na przedmieściach stało dwóch mężczyzn w czarnych puchowych kurtkach. Jeden przykucnął na wpół przed mężczyzną, którego twarz była zakrwawiona. Drugi miał skrzyżowane nogi i trzymał papierosa między smukłymi palcami. Nie palił, tylko pozwalał papierosowi palić się na wietrze. Jego wzrok był utkwiony w rannego mężczyznę. – Powiedz mi, kto jest twoim szefem?