255
PUNKT WIDZENIA CAMILLI
Wracając, byłam w takim oszołomieniu, że nawet nie zorientowałam się, że ktoś mnie woła, dopóki nie poczułam czyjejś dłoni na ramieniu. Niemal podskoczyłam, dopóki nie usłyszałam za sobą głosu Christine.
– Spokojnie, to ja – szepnęła, a w jej tonie pobrzmiewała nuta zaniepokojenia. – Wszystko w porządku? Jesteś strasznie nerwowa. Coś się stało?
Tylko tyle, że właśnie przeżył