Rozdział 161
– O mój Boże – mamroczę z ustami pełnymi kraba, a moje oczy niemal wywracają się do tyłu z rozkoszy. – To jest… serio, jak oni zdobywają tak dobre owoce morza w górach? To smakuje, jakby to złowiono dziś rano!
– Myślę, że tak było – odpowiada Iwan, równie skupiony na ogonie homara. – Myślę, że mają faceta, którego jedyną pracą jest jazda rano z wybrzeża ze świeżym połowem. A potem wraca na noc.