Rozdział 285
Odsuwam się nieco, spoglądając mu w twarz i starając się odnaleźć jego wzrok w ciemności.
– Zabiłeś kogoś, Kent? – pytam cicho.
– Tak – szepcze natychmiast, składając szczere wyznanie. – Więcej osób, niż prawdopodobnie chciałabyś wiedzieć, Fay. Niewinnych ludzi, jak i prawdziwe szumowiny. Gliniarzy, szefów, ludzi z obu stron barykady. Zlecałem wyroki i sam pociągałem za spust. I… robiłem gorsze rz