Rozdział 29
Kent spogląda na mnie z góry z miażdżącym spojrzeniem. Staram się ze wszystkich sił zachować kamienną twarz, ale czuję się tak potwornie niezręcznie, że otwieram usta, by powiedzieć coś innego – cokolwiek innego.
Daniel mnie ratuje. Bierze mnie pod ramię i przyciąga bliżej.
– Moja mama zmarła, kiedy byłem mały – mówi swobodnie. – Jej małżeństwo z tatą było właściwie aranżowane – zauważa wesoło. –