Rozdział 205
W drodze do domu w limuzynie panuje absolutna cisza. Kent siedzi w głębi, w rogu przy drzwiach, wspierając czoło na dłoni i wpatrując się w swoje kolana. Choć siedzi nieruchomo i milczy, wyczuwam promieniujące od niego napięcie – mieszankę gniewu, niepokoju i czegoś jeszcze… może urazy?
Nie wiem. Sama jestem zbyt wściekła i wykończona, by to rozgryźć. Mimo to bacznie go obserwuję, wypatrując jakie