Rozdział 118
LUCA
– Myślę, że jest niewinna. – Tristan trzymał worek treningowy, kiedy go biłem.
– No dobrze, może nie całkiem niewinna. Ale zdecydowałem, że wierzę w to, co ci powiedziała, że węszyła w twoim biurze tylko dlatego, że czuła, że nie ma innego wyboru.
Nie czułem już nawet rąk, kostki miałem rozwalone i zakrwawione, mimo że owinąłem je taśmą, ale nie przestawałem. Nie mogłem przestać. Jeszcze nie.