Rozdział 1215 Tragiczny los
Ledwie słowa opuściły moje usta, pożałowałam ich. Nie powinnam była posypywać solą ran Ani w ten sposób.
Arton otworzył już dwa kokosy, podając jeden Hanie, a drugi Ani.
– Przepraszam – powiedziałam szczerze.
Ania pokręciła głową. Łzy spływały po jej policzkach, gdy powiedziała: – To nie twoja wina, pani Chloe.
Potem kontynuowała, a Hana nadal mi tłumaczyła.
– Pewnego dnia osoba, która obrabowała