Rozdział 147-2, część S6
Wszedłem do biura i od razu skierowałem się do łazienki – jedynego miejsca, gdzie by za mną nie poszła. Chwyciłem za telefon i zadzwoniłem do Aleksandra.
– Co cię opętało, żeby spuścić ze smyczy tego diabła tasmańskiego? – narzekałem, ledwo odebrał, a on wybuchnął śmiechem.
– O, już dotarła? – Aleksander śmiał się jeszcze bardziej. – Mój przyjacielu, przepraszam, ale nie miałem wyboru. Miałem ci w