Rozdział 1449
Jackson wyjął z kieszeni cukierek i rzucił nim w żelazną bramę. Potem zamrugał niewinnymi oczami, które aż lśniły życiem, i podszedł do budki strażnika. Zawołał czystym, dźwięcznym głosem.
– Proszę pana! – zawołał, a w jego miękkim głosie pobrzmiewała dziecinna figlarność.
Z budki wyszedł mężczyzna w średnim wieku i zapytał go przyjaźnie:
– Co się stało, mały?
– Proszę pana, cukierek, którego dała