137
Potem zniknął, a ja zostałam sama w chłodnym, cichym pokoju z ciałem mojej matki, i cały ból, który powstrzymywałam, runął na mnie naraz.
Odrzuciłam głowę do tyłu i zawyłam jak zwierzę, wystarczająco głośno, by wypłoszyć każdego ducha w promieniu wielu kilometrów z jego grobu.
Mężczyźni z zakładu pogrzebowego o obojętnych twarzach mówili cichym, kojącym tonem i mieli na sobie czarne garnitury z bi