305
Zaczynam nadawać rytm. Równomierne pociągnięcia i ślizgi, okrążam językiem żołądź, wycofując się, otwieram gardło, by przyjąć go głęboko. W odpowiedzi napina biodra, początkowo ostrożnie, jakby upewniał się, czy to nie za dużo, a potem swobodniej, gdy mruczę zachętę. Kolana pieką mnie od dywanu, a serce szaleje w piersi. Jestem mokra między nogami, od jego ust i własnego podniecenia, które znowu g