Rozdział 507
Palce Thorne'a były smukłe niczym jadeit, a delikatne dłonie Tei – piękne i symetryczne. Thorne delikatnie położył dłoń na jej dłoni, jakby bezkostny mięczak zwinął się w swoim gnieździe, czując się całkowicie bezpiecznie.
Thea obcinała jeden paznokieć po drugim, a skończywszy, polerowała je kolejno. Mimo przyjemnej atmosfery, kolejne słowa Tei wpędziły Thorne'a w mękę.
– Teodorze, robi się późno.