Rozdział 362: Nieszczęście lubi towarzystwo
*Giovani*
Nie było mi obce cierpienie i to, jak dotrzymywało mi towarzystwa. W noce, gdy cisza była zbyt głośna, a ciężar świata zdawał się mnie miażdżyć, było jedynym przyjacielem, jakiego miałem.
Skłamałbym, mówiąc, że lubiłem jego towarzystwo, ale skłamałbym też, mówiąc, że nie. Czasami, gdy noc była ciemna i wszystko stawało się nie do zniesienia, cierpienie szeptało mi do ucha. Było wygodne,