Rozdział 1867
Freyja zatrzymała się na chwilę, po czym kontynuowała spacer, nie odzywając się ani nie witając go. Udawała, że go nie widzi.
Colton nagle ją złapał. – Co ci powiedział wicedyrektor?
Freyja wyrwała rękę i odwróciła się do niego. – Czyż nie tego chciałeś?
Zmarszczył brwi. – Co masz na myśli?
– Colton, to była moja wina, że doznałeś kontuzji, i przepraszam. Zrobiłam już wystarczająco dużo, żeby ci s