Rozdział 551
Madeline natychmiast się oparła i uderzyła łokciem osobę za sobą.
Mężczyzna nie zablokował jej ciosu, lecz objął ją ramionami. – Linnie, to ja.
Głęboki i mocny głos mężczyzny wśliznął się do jej uszu.
Madeline na moment zamarła, wyczuwając znajomy, choć nieco zatarty zapach drzewa cedrowego.
– Linnie, nie bój się. Nie skrzywdzę cię. Po prostu nie chcę, żebyś podejmowała decyzji, której będziesz ża