Rozdział 117
Może słowa Sharon do niej dotarły. Wyraz twarzy Penelopy był skomplikowany, a emocje w jej oczach zmieniały się nieustannie.
Dzieci? Nigdy w tym życiu nie będzie miała własnych dzieci. Szymon był synem, którego wychowywała samotnie!
Sharon wyszła z biura Penelopy i skierowała się prosto do windy. W środku w końcu rozluźniła wyprostowane plecy i wzięła głęboki oddech. To było niewiarygodnie duszące