S7 Rozdział 265
Punkt widzenia Rafaela
Byłem w poczekalni, która nie była tak uspokajająca jak u Yuseia, ale wciąż panował tu spokój i biło od niej poczucie trzeźwości. Minęło sporo czasu, odkąd tu byłem, a powinienem był przyjść o wiele wcześniej. Drzwi się otworzyły i ta uśmiechnięta twarz, która emanowała znacznie większym spokojem niż poczekalnia Yuseia, uśmiechnęła się do mnie.
– Syn marnotrawny wraca do dom